Z góry przepraszam, że nie dodałam tego rozdziału wczoraj! Wpłynęły na to czynniki zewnętrzne, których nie przewidziałam! Miłego czytania :)
__________________________________
Bez przyszłości.
Ivy otwierała oczy raz po raz,
zamrugała i zakryła twarz kołdrą. Promienie słoneczne przedzierały się przez
nieodpowiednio zasunięte zasłony, okalając pokój jaskrawym światłem. Ładna
pogoda. Jak nigdy – zauważyła dziewczyna. Ciężko jej było wstać, więc w powolny
sposób się przeciągała, i kolejno przewracała z boku na bok. Zmusiła się
wreszcie do siadu skrzyżnego. Otępiała, chwyciła telefon i spojrzała na jego
wyświetlacz. Jedenasta dwadzieścia cztery, ziewnęła i zmusiła się do skupienia
myśli. Nie była pewna, więc ponownie odblokowała smartphon'a. Tak, nie myliła
się, miała jedną nieodczytaną wiadomość. Ponownie się przeciągnęła i przetarła
oczy. Wiadomość od Łukasza.
„ Spotkasz się dzisiaj ze mną.? Musimy
porozmawiać…”
„Pewnie.
Może być o 14?”
„Spoko,
podbije. Tymczasem.”
„Ok.”
Czego chciał? Z resztą, długo się
nie widzieli, ale nie była przekonana co do stylu, w którym pisał. Może wolał
być ostrożny? Trzęsły jej się dłonie. Wyczołgała się z łóżka i podreptała na
dół, do kuchni. Była strasznie głodna. Lodówka okazała się na pół pusta, więc
postanowiła, że najpierw weźmie prysznic, a później pójdzie do sklepu. Smutna
pobiegła schodami na górę. Wzięła niezbędną bieliznę i wślizgnęła się do
łazienki. Gdy spod niego wyszła czuła się już nie taka zaspana. Podeszła do
lustra, i spojrzała na rękę w swoim odbiciu, paskudny ślad nadal się nie goił,
wyglądał na świeży i jakby krwawił? Podeszła do apteczki i wyjęła z niej
bandaż. Odpakowała go i miała już owijać nim rękę. „Co jest kurwa?” –
powiedziała upuszczając go na ziemię. Nie miała nic na przedramieniu. Żadnego
zadrapania. Otworzyła usta ze zdenerwowania. Serce łomotało w jej klatce
piersiowej jak szalone. Przejechała lewą dłonią w miejscu, w którym powinien
być ślad. Nawet siniaka. Ale? Przed chwilą przecież była rana? No przecież
sobie jej nie wymyśliła. Podbiegła panicznie do lustra. „Jak? Ja się pytam!” –
wypowiedziała zdenerwowanym tonem, wargi jej drżały. W odbiciu znów ujrzała tę
przeklętą szramę. A w zasadzie to cztery. „Na ręce brak, a lustrze widać?”.
Spanikowana usiadła na podłogę i oddychała szybko, panicznie chwytając
powietrze. Ostatnio sama nie wiedziała co się z nią dzieję. Może po prostu
zwariowała? Zaczęła się bujać do przodu i do tyłu. Tak naprawdę to w nią
uderzył samochód i leży w śpiączce. – przekonywała samą siebie. Nie rozumiała
tej sytuacji, jak i połowy poprzednich. „Weź się w garść!” – mówiła do siebie.
Wstała. Nie
oglądając się w lustrze, założyła wcześniej przygotowaną bieliznę i szlafrok.
Wysuszyła blond włosy, które nie chciały przyjąć jakiejś składnej formy.
Zdenerwowana, na siebie, na włosy, na życie, chwyciła lokówkę i podłączyła do
prądu. Przypudrowała policzki i pomalowała oczy cieniem, kredką i tuszem.
Podkręciła lekko końcówki i grzywkę. Jej zdaniem wyglądała komicznie, wręcz była
przykra, więc uplotła je we warkocza. Kremując ręce udała się na powrót do
pokoju.
- Natasza! Czego ty szukasz w mojej
szafie? – wybuchła gniewem.
- Yym. Bo cię nie było, a ja
chciałam tylko pożyczyć T-shirt. – powiedziała zakłopotana.
- Znasz mnie tyle czasu, a jeszcze
nie wiesz, że nie możesz brać moich rzeczy bez pytania?
- No, ale ja… - westchnęła -
Przepraszam.
- A teraz idź już stąd.
- Dobra, kurcze, wychodzę. -
przewróciła oczami odkładając T-shirt.
- Jak chcesz to możesz go pożyczyć.-
powiedziała łagodniejszym tonem. Spojrzała na odkładaną koszulkę, a następnie
na siostrę.
- Dzięki. - powiedziała i wybiegła z
pokoju. – Ivy! – krzyknęła z łazienki.
- No!? – odkrzyknęła podirytowana.
- Mama pojechała już do pracy! Zrób
obiad!
- Sama nie potrafisz!? Nie jesteś
dzieckiem!
- Oj proszę! Gotujesz lepiej ode
mnie.
Natasza miała szesnaście lat,
wprawdzie niewiele mniej od Ivy. Różniły je tylko dwa lata, ale to nie
zmieniało faktu, że jej siostra była jakoś bardziej zaradna. Natasza uganiała
się za chłopakami, a całą resztą się specjalnie nie przejmowała. Tylko imprezy
i dokuczanie Ivy. Cel życiowy. Miała podobną figurę do Ivy i kolor włosów, na
tym kończyło się podobieństwo między siostrami.
Ivy puściła, uwagę Nataszy, mimo
uszu. Ubrała czarną ołówkową spódnicę i koronkową, bluzkę, na długim rękawie, z
baskinką tego samego koloru. Założyła buty i wyszła do pobliskiego sklepu.
Kupiła wszystko, co było jej potrzebne do przygotowania obiadu i wróciła. Na
ganku leżała koperta. Zwykła, biała, niepodpisana, koperta. Ivy wzruszyła
ramionami i ją podniosła.
Wchodząc do kuchni, położyła
wszystko na stole. Rozpakowała zakupy i zabrała się za przygotowanie lazanii. Wstawiła
ją do piekarnika i poszła do salonu, gdzie rzuciła się na kanapę. Patrzyła w
sufit. Wiedziała, że musi, po spotkaniu z Łukaszem, pojechać na cmentarz. Nie
wiedziała jednak „ co dalej?”. Przecież, jak sprawdzi czy Camill nadal tam
leży. Miała jej naszyjnik. Ale co? Pokaże go ojcu Camill i powie „ Mam jej
naszyjnik, ktoś musiał ją wykopać, zdjąć jej naszyjnik i podrzucić go mnie? Nie
wiadomo czy nadal jest tam jej ciało, ani co przestępca chciał osiągnąć tym
postępkiem!”. Nie, to byłoby niedorzeczne. Ale co mogła zrobić? Sama odkopać
jej grób i to sprawdzić? Po ostatniej sytuacji na cmentarzu raczej nie czuła
się do tego zdolna. A co jeśli, tak naprawdę zwariowała i jej się to wydaje.
Nie, to niemożliwe. Musi coś wymyśleć.
Poszła sprawdzić stan lazanii i
przypomniała sobie o kopercie. Otworzyła ją.
Tak, to zdecydowanie ją zaskoczyło.
Co mogłoby do niej należeć, a było w posiadaniu tamtej kobiety? Tego nie
wiedziała. A jeśli to była pułapka? Była sama. Ściągnęła na siebie w ostatnim
czasie wystarczającą ilość problemów.
Włożyła kartkę na powrót do koperty,
a tę złożyła starannie na pół. Wyjęła lazanie z piekarnika i ukroiła solidny
kawałek, który poszła zanieść siostrze. Stojąc przy drzwiach usłyszała jej
rozmowę przez telefon.
- …Słodki Jesteś. – chwila ciszy –
Też mi na tobie zależy.
- Natasza ma chłopaka? – wymamrotała
blondyna pod nosem.
- Do zobaczenia. Nie mogę się
doczekać.
Ivy czekała, aż siostra przestanie
rozmawiać, nie chciała jej przeszkadzać. Jak już usłyszała, że tak się stało
zapukała dwukrotnie i weszła. Podała jej lazanie i bez słowa wyszła. Schowała
kopertę do torby, którą miała zamiar wziąć ze sobą. Nie ufała nawet temu, że
cokolwiek mogłoby być bezpieczne w jej pokoju. Skoro ostatnio znalazła tam
wisiorek, oznaczałoby, że ktoś musiał tam wejść.
Zbiegła na
dół z torbą w ręku. Pokierowała się do kuchni i zjadła swoją porcję. Zaczęła
się zastanawiać, kim mógł być chłopak Nataszy? I czy w ogóle był jej
chłopakiem… Może kolejna przelotna znajomość? Odreagowanie po poprzednim?
Szybko przeszło jej po Danielu. Za chwilę jednak przeszła myślami do Łukasza.
Stres i nieprzyjemne drganie ogarnęło jej ciało. To uczucie… strachu? Tak,
chyba strachu, nie czuła się z tym dobrze. Miała bardzo złe przeczucia.
Dzwonek do drzwi. Zsunęła się z
blatu szafki kuchennej na podłogę, wrzuciła talerz do zlewu i zarzuciła torbę
na ramię. Im bardziej zbliżała się do drzwi, czuła się gorzej. Teraz jej zmysł
dawał się we znaki. Zaczynały ją delikatnie boleć skronie. Jakby ktoś wbijał w
nie, raz po raz, malutkie igły.
Znikając za drzwiami ujrzała
Łukasza. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. Szatyn wskazał skinieniem głowy
drogę, dając w ten sposób do zrozumienia Ivy, że miała pójść za nim. Ta bez
słowa sprzeciwu i cienia uśmiechu podążała po jego lewej stronie. Łukasz nie
mając zamiaru się odzywać, uświadomił dziewczynie, że instynkt jej nie zawiódł.
Gdy znaleźli się w parku, usiedli na jednej z odległych ławek. Dziewczyna
chciała mieć już to za sobą.
- Zatem, co
nas tu sprowadza? – zapytała doskonale wiedząc.
- W ogóle tak się wszystko
pomieszało. – powiedział patrząc jej w oczy – No i poznałem kogoś.
- Rozumiem. Tak, skoro ja nie byłam
wstanie, to zaopiekował się Łukaszkiem ktoś inny. – rzuciła sarkastycznym tonem
– Ja już pójdę. – wstała z ławki – Tylko dziwi mnie, dlaczego dla jednego
głupiego zdania zawlokłeś mnie aż tu.
- Zaczekaj! Pozwól mi dokończyć – chwycił
dziewczynę za nadgarstek, a ta na powrót usiadła wznosząc oczy ku niebu.
- Uwielbiam z tobą rozmawiać. Nie
chciałbym cię stracić, jesteś naprawdę świetną osobą. Zostańmy więc
przyjaciółmi. Proszę. – kiwnęła w zamyśleniu głową i uśmiechnęła się tak
sztucznie, że od razu można było to dostrzec.
- Tsa, to ja już pójdę. – wstała z
ławki i objęła powrotny kurs.
- To twoja siostra. – powiedział ze
skruchą wbijając wzrok w ziemię.
- Przepraszam, co? – odwróciła się
pełna zdziwienia.
- To z nią się spotykam. – Ivy
zaczęła przygryzać wargę i otwierała usta jakby próbowała coś powiedzieć. Oczy
ją piekły od napływających łez.
- Kiedy ja dusiłam się, każdym,
jebanym dniem w mojej skórze i pragnęłam zwyczajnie przestać istnieć, zamiast
mnie wspierać, wy zabawialiście się razem? Jesteście po prostu…
- Ivy to nie tak! – przerwał jej.
- A jak? Chociaż! Wiesz co?! Nie
chcę wiedzieć. To co robicie, jest takie nieludzkie! Jesteście siebie warci.
- Ivy, daj mi wytłumaczyć... – nerwowo
przeczesywał włosy palcami.
- Nie mam zamiaru.
Szła. Jak najszybciej, przed siebie,
w stronę wyjścia. Nie miała ochoty wracać do domu, do Nataszy. Nie chciała jej
widzieć, już nigdy. Czuła się zdradzona i skrzywdzona. Czy już zawsze miała się
tak czuć? Dlaczego jej życia zaczęło wywracać się o sto osiemdziesiąt stopni?
Nie ukrywała przed sobą tego, że Łukasz może przestać chcieć się z nią
spotykać, ale nigdy nie wpadłaby na to, że mogą ją tak zdradzić. I Natasza? Nie
były przyjaciółkami, ale przecież… Zawiodła się.
Jak wyszła z parku, ruszyła główną
drogą w stronę gór. Zatrzymała się przy przystanku. Wsiadła w ten autobus, który prowadził w miejsce, gdzie przesiadywała
z Camill. Do ich „azylu”. Przez szyby autobusu zauważyła pierwsze krople
nadchodzącego deszczu. Wysiadała z autobusu i mignęła jej znajoma twarz, rozejrzała
się, ale szybko straciła ją z zasięgu wzroku. Nie potrafiła przypomnieć sobie
do kogo ona należała.
Poczuła znaną woń drzew i usłyszała szum
wody z oddali. Ruszyła środkową ścieżką, przemieszczała się bezszelestnie
pośród drzew. Zdjęła buty i maczała stopy w trawie i ziemi. Była w swoim
żywiole. Jak bardzo żałowała, że Camill nie może być tu wraz z nią. Założyła
słuchawki i podłączyła je do telefonu. Słuchała kawałek Courrier’a „Between”.
Dotarłszy na miejsce rzuciła buty na skałę i usiadła na skraju klifu.
Rozplątała warkocz i przeczesała palcami włosy. Chwilę później zajął się nimi
wiatr. Otulał ją ostrymi podmuchami. Patrzyła na zachód słońca, a niebo
przybrało pomarańczowo różowy kolor. W nieodgadnionej wodzie odbijał się piękny
krajobraz. Raz po raz fala lizała swoimi językami płat skalny. Okalająca to
miejsce zieleń powoli uspokajała blondynę.
Camill, ona wiedziałaby co
powiedzieć, żeby poczuła się lepiej. Ona potrafiła zmienić nawet najgorszy
smutek w radość. Pomogłaby jej obecność. Nie musiałaby nawet nic mówić.
Wystarczyłoby gdyby tu była i siedziała razem z Ivy, która rozpłakała się już
na dobre. Racjonalne myślenie uciekło dziewczynie w niepamięć. Uświadomiła
sobie, że ci, których kochała, zostawili ją samą. Samotność jest smutna. Wymioty
podeszły dziewczynie do gardła z nerwów i płaczu. Działała impulsywnie. Ustała
na samym skraju klifu. A co gdyby tak skoczyła? – zastanawiała się – I tak nie
wyobrażała sobie przyszłości. A może nie miała przyszłości. Nie będzie nikomu
przeszkadzać.
Spojrzała utęsknionym wzrokiem na
ostatnie promienie zachodzącego słońca, a następnie w dół. Widok nie był
zadowalający, wręcz przeciwnie, był przerażający. Skały jak kły szczerzyły się
w piekielnym uśmiechu. Niespokojny ocean, jak gdyby, miał za zadanie podburzać
ją do skoku. Uśmiechnęła się tęsknie. Miała pewność, że nie przeżyje upadku.
Wzięła głęboki wdech, zamknęła oczy i stanęło jej przed oczyma zdjęcie ich obu.
Jej i Camill. Ich uśmiechnięte buźki ogrzały dziewczynę wewnętrznym ciepłem i
bólem. Już o nic niedbała. Rzuciła się w otchłań własnej rozpaczy. Przechylając
się do przodu poczuła gwałtowne szarpnięcie.
________________________________________
No więc, ponownie przepraszam.
Jak bawiliście się na sylwestra? :D
Jak bawiliście się na sylwestra? :D
Zapraszam do komentowania ! :)
A teraz piosenka, która od kilku dni zawładnęła moim serduchem *.* ♥Hozier ▼Ed
Tak btw. Zdjęcie koperty nie moje :( Nie miałam czasu nic narysować, a nie chciałam przedłużać!
A teraz piosenka, która od kilku dni zawładnęła moim serduchem *.* ♥Hozier ▼Ed
Tak btw. Zdjęcie koperty nie moje :( Nie miałam czasu nic narysować, a nie chciałam przedłużać!
Świetne;) czekam na następny rozdział;) A sylwester, no cóż, spędziłam go w domku:)) A ty jak się bawiłaś??? Blackberrie
OdpowiedzUsuńA czemu w domQ? Ja byłam na imprezie w Zajączkowie! Wybawiłam się jak nigdy .:D Rano nie szło mnie dobudzić i ten ból nóg [*] ! :D
UsuńNie zawiodłam się oczywiście kolejnym rozdziałem ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe zwroty w biegu wydarzeń ;)
Nie zawiodłaś mnie, Rainy.
OdpowiedzUsuń