Ogień.
Ivy zamknęła za sobą drzwi, rzuciła buty na ziemię i skierowała się do
swojego pokoju. Natasza zagrodziła jej przejście, stojąc w dziwnie wygiętej
pozycji z założonymi rękoma. Patrzyła surowo na siostrę i dała jej tym do
zrozumienia, że aby przejść, ta jej musi wszystko „wyśpiewać”. Ivy nie w
zamiarze miała tak postąpić. Spojrzała na siostrę z pogardą i spróbowała się
przecisnąć. Na próżno.
- Czy ty w ogóle wiesz, która JEST godzina? – zapytała
podenerwowana Natasza, akcentując przedostatnie słowo.
- Tak, wiem. – odpowiedziała bez
przejęcia.
- No właśnie! Kto to w ogóle
był? Powinnam zadzwonić do mamy, że
przyjechałaś grubo po pierwszej z jakimś gachem i, że dodatkowo się z nim
miziałaś przed domem. Jak myślisz będzie zadowolona? – wykrzyczała, na co Ivy
parsknęła śmiechem.
- Proszę bardzo. Dzwoń. – podała jej
telefon ze skrzywieniem. – Ale wiesz co? On nie jest jakimś przypadkowym
„gachem”. I w jakim ty świecie żyjesz, że uścisk jest dla ciebie mizianiem? Ten
koleś – pokazała gestem jakby w stronę wyjścia – jest bardziej wartościowy od
ciebie. To on mi pomógł i był ze mną, nie ty. On był! Słyszysz?! – wykrzyczała
z płaczem, po czym mówiła już spokojnie. – A nie, tak jak ty. Bo zamiast mnie
wspierać… ty odbiłaś mi chłopaka. – zaśmiała się ironicznie – Odbiłaś mi
Łukasza. A doskonale wiedziałaś jaki on był dla mnie ważny. Ale… nawet się
cieszę, że tak się stało. Bo jesteście siebie warci.
Natasza stała jak kołek, nie
wiedziała co odpowiedzieć siostrze. Chciała wydusić coś na kształt przepraszam,
ale nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Dotarło do niej, że Ivy miała racje.
Poczuła wstyd.
Ivy starła wierzchem dłoni łzy
spływające jej po policzkach. Patrzyła siostrze w oczy jeszcze przez chwilę,
wręcz z obrzydzeniem, lecz ta, zdawało się, unikała jej wzroku. Odebrał swój
telefon i udała się chwiejnym krokiem do swojego pokoju. Na schodach niemal się
przewróciła, ale złapała szybko utraconą równowagę i wspięła się po reszcie
stopni, była zła. Ostatnimi czasy, nie lubiła przebywać w domu, a zwłaszcza
w swoim pokoju. Nie czuła się już bezpieczna, nie wspominając już o
szczęśliwej. Trzasnęła drzwiami i włączyła lampki wiszące nad łóżkiem. W
półmroku widoczna była gra kolorów wydobywająca się z nich. Nadała ciepła temu
pomieszczeniu.
Ivy rzuciła się na łóżko,
zastanawiała się czy postąpiła słusznie. Mogła to przemilczeć. Ale dlaczego?
Przecież miała prawo uświadomić Nataszy, że popełniła błąd… że wbiła jej nóż w
plecy, że kopnęła leżącego. Kopnęła i poskakała po nim. Rozległo się pukanie do
drzwi, na co krzyknęła, że chce zostać sama. Widocznie zabolały Nataszę słowa
wypowiedziane przez siostrę i zrozumiała swój błąd. Blondyna była upaćkana
ziemią i błotem, wstała, otworzyła szafę, wyjęła z niej luźną, granatową bluzę i
bieliznę. Wchodząc do łazienki zdejmowała z siebie ubrania. Spojrzała na swoje
odbicie w lustrze, spuściła wzrok i weszła pod prysznic. Gorąca woda opadała na
nią dość ostro, ale nie miała co do tego problemu. Przez tę całą sytuację
odechciało jej się spać, ale była zbyt zmęczona, żeby cokolwiek robić. Po około
pół godzinie wyszła spod prysznica. Ubrała się we wcześniej przygotowane
ubranie i zeszła na dół. Wszędzie było zgaszone światło. Więc po omacku schodziła
po schodach i weszła do kuchni. Wyjęła z lodówki kilka produktów i sporządziła
bułki. Zagotowała mleko i zrobiła kakao. Umieściła wszystko na tacy i
pokierowała się do salonu, gasząc światło ramieniem tuż przed wyjściem z
kuchni. Znów stąpała wolno i starała się zachować równowagę. Nie pomyślała,
mogła prędzej zapalić światło w salonie. Uderzyła nogą o ławę i natychmiast tam
położyła tacę. Przejechała ręką po dużej, brązowej kanapie, a następnie za
stertą kolorowych poduszek, które się na niej znajdowały, aż znalazła pilot.
Włączyła TV, i opadła na sofę. Krążyła po kanałach dopóki nie natrafiła na coś
interesującego, a z faktu, że jest miłośniczką fantasty, horrorów czy filmów
psychologicznych, przystała na „Nieproszonych gościach”. Przykryła się kocem i
spałaszowała bułki. Na reklamie skierowała się do kuchni i zrobiła kolejne
kakao. W momencie w którym rozwijała się akcja, wystraszył ją dźwięk otrzymanej
wiadomości sms, w wyniku spadła z sofy na podłogę. Siedziała tam przez moment
śmiejąc się z siebie. Wstając odczytała wiadomość.
„Hej, śpisz?
Bo ja tak jakoś nie mogę. :c – N”
„Nie, nie
śpię… Właściwie to oglądam „Nieproszonych gości” :D”
„Hmm. O 3:13
oglądać horror. Intrygujące.”
„Po rozmowie
z siostrą, odechciało mi się spać.”
„Przykro
mi.”
„Bywa..” –
Mimo tego, że Natasza sobie na to zasłużyła, było przykro Ivy, że tylko w ten
sposób mogła do niej dotrzeć.
Pisali do czwartej dwadzieścia
jeden. Później prawdopodobnie przysnął, bo nie odpisywał na wiadomości. Sama
też była na tyle zmęczona, że nie chciało jej się ruszać ze sofy, toteż na niej
pozostała. Ułożywszy się, wyłączyła TV. Chwilę się przewracała z boku na bok,
po czym pogrążył ją sen.
***
Nataszy było cholernie głupio po tym
co powiedziała jej siostra, bo miała świadomość, że to była prawda. Że
zawaliła, po całości. Zawiodła ją. Nigdy specjalnie się nie przyjaźniły, ale
ona się zachowała jak ostatnia suka. Jak jej wróg… Postanowiła więc to
naprawić, udała się do pokoju Ivy, chciała ją za wszystko przeprosić. Zapukała
do drzwi, ale usłyszała, to czego się spodziewała, a mianowicie negatywnie
naładowaną odpowiedź. Przykro jej było z tego powodu, ale nie miała co się nad
sobą użalać, doskonale miała świadomość swojej winy. Wiedziała, że gdyby
sytuacja się odwróciła, ta postąpiła by identycznie, jak nie gorzej… Nie miała
zamiaru wyczekiwać pod drzwiami, dlatego zrezygnowana podreptała do swojego
pokoju. Przez okno mignęła jej postać, ktoś stał przed domem. Zdumiona tym,
udała się schodami w dół obadać sytuację. Kto normalny, obserwuje dom o
pierwszej w nocy? Nie wróżyło to nic dobrego. Wyjrzała przez okno w salonie,
nikogo nie dostrzegła. Pobłażliwie stwierdziła, że na pewno jej się wydawało.
Zakluczyła drzwi wejściowe. Po drodze do góry, gasiła wszystkie kolejno
światła. Stąpała ostrożnie po stopniach, nagle… Usłyszała coś. Skrzypnięcie
drzwi.
- Ktoś tam jest? – nikt nie
odpowiedział.
Na powrót zeszła po schodach.
Poczuła chłodny powiew wiatru. Powoli podeszła do drzwi. Otwarte? Pewnie
przekręciła nie w tą stronę… ale jak? Nigdy jej się nie zdarzyło pomylić się w
takiej kwestii. Zatrzasnęła drzwi i zakluczyła ponownie, tym razem sprawdziła,
czy faktycznie są zamknięte. Pędem wbiegała po schodach, potknęła się i
zjechała po nich w dół. Czy ona zapalała światło w przedpokoju jak sprawdzała
stan drzwi?
- Ivy? To ty? – podbiegła do
przedpokoju i zgasiła światło.
Nikt nie odpowiadał. Nie wiedziała
co ma zrobić. Czy to był zwykły przypadek? Pewnie tak… Roztrzepana zwyczajnie
nie zgasiła światła… Poszła do siebie. Leżąc w łóżku odczuwała coś na kształt poczucia
winy. Nie mogła zasnąć. Męczyła się z tym około godziny. Ostatecznie postanowiła,
że spróbuje ją przeprosić raz jeszcze. Może się dogadają? Bardzo jej na tym
zależało.
Wstała i ubrała kapcie – małpki. Nie
zapalając światła wyszła z pokoju, następnie udała się korytarzem to pokoju
siostry. Zapukała, a drzwi się uchyliły. Weszła więc do środka, nie było jej
tam. Postanowiła, że na nią zaczeka. Spodobały jej się kolorowe lampki nad
łóżkiem. Podeszła bliżej i ujrzała na szafce, która stała po lewej stronie
łóżka, zdjęcie, Ivy i Camill. Łez spłynęła jej po policzku. One nigdy nie będą
miały takich relacji, jak Ivy z Camill. Usiadła na łóżku nadal wpatrując się w
zdjęcie.
[…]
Uczucie ciepła… nie, gorąca, parzącego
twarz niczym ognisko. Oddech nierównomierny i gwałtowny, jak u człowieka który się
dusi. Mózg podpowiadał dziewczynie, że ma wstać, lecz ta kompletnie nie
rozumiała dlaczego? Pamiętała, że czekając położyła się w pokoju siostry,
najwyraźniej zasnęła. Otępiało otworzyła oczy. Spostrzegła, że pokój stanął w
płomieniach. Wtedy odniosła wrażenie, że wie jak wygląda piekło. Jej ciało
odmawiało posłuszeństwa, musiała się bardzo wysilić, żeby wstać z łóżka. Dusiła
się. Nie mogła złapać oddechu. Zaczęła szarpać klamkę od drzwi. Widziała kłęby
dymu i czuła gorąco ognia. Kaszlała, a drzwi nadal zamknięte. Ktoś musiał je zamknąć
na klucz, ona na pewno tego nie zrobiła. Spanikowana, zaczęła w nie uderzać,
chciała się stamtąd czym prędzej wydostać, ale tym to nie wróżyło. Oczy zaczęły
ją piec i łzawić. Kręciło jej się w głowie, wiedziała, że długo nie utrzyma
równowagi. Zaczęła histerycznie łkać i uderzać w drzwi. Modliła się, żeby Ivy…
gdziekolwiek jest? Pomogła jej. A może to Ivy… Nie! Ogień lizał jej nogi swoimi
językami. Dym był już teraz dosłownie wszędzie. Nie była w stanie krzyczeć. Zakręciło
jej się w głowie i upadła. Pokój wirował coraz szybciej, aż w końcu nastąpiła
ciemność. Nie potrafiła się poruszyć, otworzyć oczu a już na pewno czegokolwiek
powiedzieć… Krzyk rozpaczy. Przepełniony bólem i żałością – to była ostatnia
rzecz jaką zarejestrowała.
_________________________________________
Ogromnie przepraszam za tak solidne opóźnienie. Kilka spraw się zawaliło, i powstało kilka nowych. Jeśli wszystko pójdzie jak powinno we wtorek dodam kolejny w ramach przeprosin.
Tak jak wyżej napomniałam, u mnie wszystko się wali i obraca o 180 stopni. Mam nadzieję, że chociaż wam się jakoś wiedzie! Opowiedzcie co u was gaduły?
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam niespodziewanym zwrotem wydarzeń. Albo, że nie przesadziłam czy tam cokolwiek. Jak zawsze proszę o szczere komentarze! I oby ich jak najwięcej bo coś ostatnio krucho :( !
Generalnie To wooooo! Muszę wam podziękować za aż taką liczbę wyświetleń. :D Dzięki kochani!
Nutki na dziś to: ♥Pretend ▼Apologize
Generalnie To wooooo! Muszę wam podziękować za aż taką liczbę wyświetleń. :D Dzięki kochani!
Nutki na dziś to: ♥Pretend ▼Apologize
Dobranoc!
"Gorąca woda opadała na nią dość ostro, ale nie miała co do tego problemu" przyczepiłabym się jedynie do tego zdania :) Coś mi w nim nie pasuje ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym oczywiście się nie zawiodłam i jak zawsze pozytywnie mnie zaskoczyłaś kolejnymi zwrotami akcji. Końcówka rozdziału zapowiada się intrygująco.. ;) Czekam na kolejne. ;)
http://magiafuego.blogspot.com/
Dzięki za komentarz :D Liczyłam, że coś mi naskrobiesz :D I oczywiście, że zajrzę do Ciebie ! :D
UsuńJa tez Cię przepraszam ze nie napisałam komentarza pod wcześniejszym rozdziałem. Cóż mogę powiedzieć, rozdział wspaniały choć da się tam znaleźć kilka błędów. "Ostatnimi czasy, nie lubiła przebywać ani w domu, a zwłaszcza w swoim pokoju." To zdanie trochę mi nie pasuje ale jak zlikwidujesz "ani" to będzie okey. Jestem ciekawa kto podpalił dom Ivy :) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Obiecuję że od razu dodam komentarz:)
OdpowiedzUsuńTak, tak masz rację teraz widzę, że bez "ani" ewidentnie to zdanie wyglądałoby lepiej, zwyczajnie chciałam napisać w inny sposób to zdanie i już nie zwróciłam uwagi na cały układ zdania! Zaraz to poprawię :)
UsuńNolaxox9
OdpowiedzUsuńCo tak długo!!! Ja tu czekałam! Ale warto było! Pozdrawiam ;)
No przepraszam! I Dzięki .:D
OdpowiedzUsuńNo wiesz.... Śmierdzi dymem... Ale tak poza tym w porządku.
OdpowiedzUsuńMnie za to ogarnęła niemoc twórcza... :-(
Śmierdzi dymem XD ? Nie mów, że ja tak napisałam o.O ? bo jeśli tak, to nie mogę znaleźć :o. Też coś ostatnio tworzę w cierpieniu ehh :(
Usuń